piątek, 7 marca 2014
Z żywiołem na "Ty"
~Łódź
Od dziecka poprzez jedno niemiłe wydarzenie stroniłem od burz, grzmotów, piorunów i innych z tym związanych rzeczy. Jedyne co mi zapadło w pamięć to gra w "Memory" lub chowanie się w łazience podczas tego niemiłego czasu, gdy za oknem było czarno jak w....ciemnym pokoju. Z biegiem zim i lat przywykłem do tego, że pogody nie wybiera się ot tak i, że ona też ma swoje grymasy. Stało się to normalnością. Od pewnego czasu ta "normalność" przerodziła się w piękno. Kiedyś na samą myśl o nadchodzącej burzy wolałem iść wcześniej spać (i tak się budziłem przerażony), teraz wbrew wszystkim swoim młodzieńczym zahamowaniom wychodzę spokojnie na balkon podczas szalejącego tuż nad moją głową żywiołu (11 piętro pozdrawia) i nic nie robiąc sobie z wiatru, deszczu i piorunów spokojnie wystawiam aparat i czekam...czekam aż coś się złapie. Czas naświetlania spokojnie w okolicach 10 sekund, może i więcej. Raz coś się złapie, a raz nic,loteria. Najlepsze jest uczucie gdy właśnie zwalniamy migawkę i BANG, idealnie w naszym kadrze ukazuje się dorodny piorun. Jeszcze większe szczęście gdy ten oto piorun uwieczni się na fotografii jak w tym wypadku. Ciężkie jest fotografowanie "takiej" natury bo przy odpowiednim poziomie pecha nie złapiemy totalnie nic poza przeziębieniem. Najlepszą nagrodą po romantycznym wieczorze z burzą jest choćby jedno, naprawdę udane zdjęcie. To powyżej można zdecydowanie nazwać udanym. Nazbierałem tego wieczoru jeszcze parę ale to na później sobie zostawimy :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zawsze boję się, że piorun uderzy w aparat :C
OdpowiedzUsuńFakt, obawa jest ale kto nie ryzykuje...:)
Usuń